czwartek, 14 lutego 2013

Raz w roku...

Przepraszam, że tak nie w porę. Skończył się karnawał i od wczoraj bardziej stosowny jest popiół lub proch (z którego powstałeś), a ja się zamiast tego z pudrem wyrywam... Z cukrem pudrem (i w dodatku nie piszę o walentynkach). Chodzi o...



...ostatki. Tradycji stało się zadość. Co prawda nie tej, która nakazuje wybawić się do upadłego przed postem,
a jedynie tej, która żąda, by zjeść coś smażonego w głębokim tłuszczu... ale jednak. Na takie specjały mam ochotę tylko raz do roku - w ramach kultywowania tradycji właśnie. I tylko robione w domu, jakoś nie mam zaufania do smażenia przemysłowego (frytek masowej produkcji też nie jadam). Wybrałam się do Mamy - umówiłyśmy się na robienie faworków. Podział pracy był następujący: wyrabianie ciasta - robot, wałkowanie, wycinanie i zwijanie - ja, smażenie - Mama. Oprószyłyśmy chrust cukrem pudrem, delikatnie, tak jak pierwszy śnieg obsypuje chrust w lesie. Potem wyciągnęłyśmy porcelanowy serwis... Chyba wszyscy już wiedzą, że lubię filiżanki.


Pamiątka po babci, której już nie zdążyłam poznać. Życie przemija, pozostają przedmioty... a jednak myśl w klimacie wielkopostnym. Jeśli chodzi o te konkretne przedmioty, to przetrwały pewnie tylko dlatego, że w czasach mojego dzieciństwa nigdy (lub prawie nigdy) ich nie używaliśmy. Stały... właściwie nie pamiętam gdzie. Pewnie za szybą w meblościance. Pamiętam jednak, że kiedy byłam małą dziewczynką, fascynowała mnie zwłaszcza oblewająca je perłowa, opalizująca glazura. Cieniutkie i połyskujące wydawały mi się przedmiotami z innego świata, takiego, w którym mogłyby żyć księżniczki i wróżki. Zupełnie innego niż kryzysowe lata 80.



Dzisiaj też mi się podobają. Serwis pochodzi z lat 60. i musiał być wtedy bardzo popularny. A może jedyny dostępny w tamtych czasach? Identyczny zauważyłam obok Starszych Panów w co najmniej jednym odcinku ich Kabaretu. I zobaczcie tutaj:

taki sam stoi na stole, przy którym siedzi Ryszard Kapuściński. Zdjęcie z okładki książki "Kapuściński non-fiction" Artura Domosławskiego, Świat Książki, Warszawa 2010. (Świetna książka, nawiasem mówiąc. Jeśli ktoś jej jeszcze nie zna - polecam, zwłaszcza wszystkim miłośnikom Kapuścińskiego i reportażu w ogóle). No tak, może to już jakieś skrzywienie, ale jestem wyczulona na przedmioty i scenografię. Filmy i seriale też oglądam pod tym kątem - co oczywiście nie przeszkadza mi w dostrzeganiu ich innych walorów.



A faworki - oczywiście - były pyszne :)










Dzisiejszy wpis to zapowiedź kolejnego odcinka mojego przeglądu polskiej porcelany.  Kto zgadnie, która fabryka wyprodukowała nasz serwis i o której marce będzie mowa? A może też macie takie pamiątki w domach?

5 komentarzy:

  1. Piękna aranżacja. Uwielbiam takie rodzinne pamiątki i przedmioty z historią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, musiał być bardzo popularny, bo moja mama również go ma. Nazywam go w myślach benzynkowym, bo opalizująca glazura do złudzenia przypomina tęczę po benzynie w kałuży. Ma coś w sobie.
    A ten smukły, przy którym siedzi Kapuściński, choć nie znam marki, podoba mi się szczególnie. Taki gotycki!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapuściński siedzi właśnie przy takim samym jak nasz, w każdym razie jeśli chodzi o fason porcelany. Nie dam głowy, że też był oblany "benzynką", ze zdjęcia trudno to ocenić. Pewnie w tamtych czasach był to jedyny (lub jeden z nielicznych) możliwy do zdobycia serwis porcelanowy. Dziś właściwie jest podobnie, tylko mechanizm inny - w każdym domu coś z Ikei (a na pewno w każdym serialu telewizyjnym).

      Usuń
    2. W każdym domu/serialu coś z Ikei, hihi, dobre! My z Lublina do stolicy jeździmy po Ikeę.

      Usuń

Dziękuję za Twoje słowo.
Komentarze są moderowane ze względu na spam. Nie cenzuruję opinii.