niedziela, 30 czerwca 2013

Promocja :)


Promocja! Dla gości Sielskiej Przystani na powitanie domowe ciasto gratis!
Dzisiaj wersję testową degustowaliśmy rodzinnie. Dokumentacja fotograficzna skromna, bo nade mną krążył już tłumek degustatorów. Powiem tylko, że test wypadł pomyślnie :). Sezon na truskawki wciąż trwa!

środa, 26 czerwca 2013

Martwa natura z różami


Lubicie niespodzianki? Ja ogromnie, ale tylko te miłe, a te niestety nie zdarzają się zbyt często. Ale dziś... dziś właśnie spotkała mnie bardzo miła niespodzianka! Otóż listonosz doręczył mi małą paczuszkę, w której znalazłam ten śliczny "Mały atlas róż". Książeczka ma prawie tyle lat co ja i jest przekładem z czeskiego. Dziś takie wydawnictwa zawierają fotografie, ale w tamtych czasach rośliny przedstawiano za pomocą malowanych ilustracji - po latach ma to w sobie wiele uroku.

Sprawczynią tej niespodzianki była Ika. To taki wzruszający gest - ktoś, kogo się nigdy nawet nie spotkało postanawia tak po prostu, bez powodu zrobić ci przyjemność i coś podarować. Coś, co na pewno ci się spodoba. Taki gest potrafi rozświetlić nawet najbardziej ponury i deszczowy dzień! Dziękuję Ci Iko jeszcze raz, sprawiłaś mi dużą radość :).



Teraz czuję się zdopingowana, żeby wreszcie posadzić w ogrodzie więcej róż. Rozmyślam o tym już od dawna, ale zawsze w porze sadzenia róż coś mi wypadało i nie zdążałam się tym zająć. Jednak tej jesieni posadzę kilka różanych krzewów na pewno! Mam nadzieję, że uda mi się kupić róże stulistne o niesamowitym, silnym zapachu i płatkach wyśmienitych na konfitury, jak np. Rosa centifolia Muscosa (na zdjęciu powyżej po prawej).

A na ostatnim zdjęciu - natura bardzo żywa, lecz właśnie śpiąca w różanych deseniach :).


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Kupidynek (Catananche caerulea)

O mały włos, a zapomniałbym, że moja rozsada kupidynka już nadaje się do posadzenia w gruncie. Potem długie pasmo deszczu, a po nim fala upałów, uniemożliwiły mi naprawienie tego przeoczenia. Dzisiaj jednak upał zelżał, szczęśliwie jeszcze nie pada i kupidynki powędrowały nareszcie na łąkową rabatę.

Źródło: pondsedge.com
Kupidynek (Catananche caerulea) to bylina pochodząca z rejonu Morza Śródziemnego. Kwiaty (koszyczki), pojawiające się od czerwca do września, barwy błękitnej lub białej wyrastają  na długich (do 60 cm) łodygach nad rozetą trawiastych, szarozielonych liści. Z wyglądu przypominają kwiaty cykorii podróżnik - nic dziwnego, obie rośliny należą do rodziny Asteraceae (astrowate), są więc spokrewnione. Kupidynek może też przywodzić na myśl chabry, więc pięknie będzie wyglądał przede wszystkim w nasadzeniach naturalistycznych. Rozmnażamy go z nasion sianych na rozsadę od marca do maja. Rozsadę sadzi się od maja do sierpnia w rozstawie 30 x 30 cm. Wcześnie wysiane rośliny mają szansę zakwitnąć już w tym samym roku. Kupidynek lubi stanowiska słoneczne (to najważniejsze) i dosyć suche, glebę lekką, przepuszczalną, o odczynie zasadowym lub obojętnym. Nadaje się do ogródków skalnych.


Źródło: Wikimedia Commons







Podobno kupidynek był w starożytnej Grecji używany do przyrządzania eliksirów miłosnych, jako ich kluczowy składnik - stąd jego nazwa. W języku angielskim jest nawet nazywany "strzałą Kupidyna" (Cupid's dart). Ja jednak posadziłam go nie dla jego magicznych właściwości, a dla wdzięcznych kwiatów w moim ulubionym kolorze i długiego okresu kwitnienia. Być może w przyszłości obsadzę go macierzanką wczesną lub omszoną, na razie między sadzonkami dosadziłam jeszcze trochę czarnuszki, laku jednorocznego i parę sadzonek lnu. A jeśli chodzi o kupidynka, to martwią mnie tylko jego wymagania glebowe, bo sucha, przepuszczalna i zasadowa gleba to odwrotność tego, na czym leży mój ogród... Postanowiłam dać mu jednak szansę.


Ładnie będzie? Rabata ma kształt zbliżony do nieregularnej "łezki" (bardzo nie lubię kół i kwadratów w ogrodzie). Z tyłu macierzanka piaskowa i cytrynowa, rojnik i samosiejki: babka lancetowata i margerytki (popularnie mówiąc - chwasty, ale bardzo tu pasują).






niedziela, 23 czerwca 2013

Środek lata

Wyciągam się wygodnie na łóżku w moim pokoju na poddaszu, wdycham delikatny słodki zapach sączący się przez okno i unoszący znad wazonu z gałęziami lipy. Z oddali dobiegają pomruki burzy. Lato...



U nas ten czas uważa się za lata początek, ale przecież rację mają Skandynawowie i Anglosasi nazywając go środkiem lata. Przed nami noc Świętojańska, a potem... potem już z wolna zmierzamy do zimy. Na szczęście jeszcze bardzo powoli. Jeszcze zdążymy się nacieszyć wschodami i zachodami słońca nad łąkami, kolorami polnych kwiatów, ożywczym chłodem leśnego cienia. Jeszcze minie trochę czasu zanim zauważymy, że dni stają się już coraz krótsze...

Świadomość tego nieuchronnego zmierzania do zimy zawsze mnie trochę przygnębia, najbardziej lubię ten czas, kiedy przyroda dopiero zmierza do pełni rozkwitu. Ale żeby nie popadać w nostalgię - dziś także Dzień Ojca. Wszystkim, którzy się w tej roli spełniają, życzę wszystkiego dobrego, a mój Tata został również uhonorowany ciastem czekoladowym z truskawkami - dla mnie to symbol lata!

A po przepis na syrop z kwiatów lipy zapraszam TUTAJ :)






(Na mojej liście ulubionych zapachów wczesnego lata jest też wiciokrzew).


piątek, 21 czerwca 2013

Rozważania o ogrodzie ekologicznym

W dzisiejszym świecie "ekologia" weszła do kanonu poprawności politycznej i to słowo oraz jego pochodne są nieustannie odmieniane przez wszystkie przypadki, liczby, rodzaje i co tylko jeszcze gramatyka posiada. "Eko" jest modne, a nawet trendy. Nie wypada nie być "eko". I to dobrze - pod warunkiem, że łączy się to z rzeczywistą troską o środowisko naturalne (nasze środowisko), a nie polega wyłącznie na wspomnianej wyżej powierzchownej politycznej poprawności.

A ogród ekologiczny? Jest przejawem pewnego sposobu myślenia, który traktuje przyrodę nie jak wrogą siłę, którą trzeba nieustannie ujarzmiać, walczyć z nią i naginać do swojej woli, a raczej jak przyjaciela, którego się słucha, akceptuje go takim, jaki jest i bierze od niego to, co on chce nam zaoferować. To pierwsza (i właściwie jedyna) zasada.


Być może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale ogród ekologiczny zaczyna się od... ogrodzenia. Ogród nie powinien być hermetyczną kapsułą, odgrodzoną od świata zewnętrznego. Powinien być częścią ekosystemu (miejskiego, wiejskiego, podmiejskiego), a to wymaga od nas zapewnienia do niego dostępu różnym stworzeniom. Nie budujmy murów ani ogrodzeń na wysokiej podmurówce, które będą barierą nie do przebycia dla żab, jeży, jaszczurek - wystarczy żywopłot albo płot, pod którym będą mogły swobodnie przejść. Fragmentacja siedlisk to jeden z największych problemów ochrony przyrody, nasz ogród powinien być korytarzem ekologicznym, a nie barierą.

A teraz - proponuję poszerzyć horyzonty estetyczne. Ten śliczny dzwonek po lewej, delikatnie kołyszący się na wietrze, to chwast. Co robi chwast w ogrodzie? A dlaczego właściwie jedne rośliny uznajemy za chwasty i bezlitośnie tępimy, a inne troskliwie pielęgnujemy? W przypadku ogrodu ozdobnego na to pytanie nie ma żadnej logicznej odpowiedzi. Chwastami są stokrotki w trawniku, jaskry, firletki, dzwonki, koniczyna, dzikie margerytki. Nie dla mnie, pozwalam im rosnąć i cieszę się ich urodą. Zamiast tępić - lepiej pokochać.

Ogród ekologiczny to ogród praktyczny, który będzie zaspokajał nasze potrzeby, nie wymagając przy tym zbyt dużego nakładu pracy i środków. Lubię przestrzeń i cieszę się, że mam ją w ogrodzie, ale powierzchnia mojej działki okazała się zbyt duża w stosunku do moich możliwości pielęgnacji ogrodu. Dlatego, zamiast uwiązać się na stałe do kosiarki, na części trawnika utrzymuję wysoką łąkę. Regularnie koszę tylko tyle, ile przestrzeni trawnikowej potrzebuję, resztę zostawiam nieskoszoną aż do lipca lub jeszcze dłużej. Wycinam tylko w tej łące ścieżki kosiarką. Kontrast pomiędzy "trawą" wysoką a regularnie koszoną daje ciekawy efekt, takie miejsca łąkowe wyglądają prawie jak rabaty. W koniczynie i jaskrach brzęczą pszczoły i trzmiele, a ja mam chwilę wytchnienia.




Wspomniałam o pszczołach - to bardzo ważne, żeby ogród był przyjazny dla owadów, a szczególnie dla pszczół. Pozostawienie miejsc półdzikich (jak moja łąka), na których znajdą się rośliny miododajne bardzo w tym pomaga. Sadźmy w ogrodzie jak najwięcej kwiatów. Ogród typu aksamitny trawnik otoczony tujami to ekologiczna pustynia (o estetyce takiego rozwiązania nie wspomnę, to w końcu kwestia gustu).



Jakiś czas temu zdumiała mnie wiadomość obejrzana w telewizji, że w niektórych miastach obowiązuje zakaz hodowli pszczół. Nie mogę pojąć, dlaczego radni miejscy uważają życie pszczół za domenę swojej działalności i czemu ten zakaz ma służyć. Nikt rozsądny nie będzie stawiał uli na blokowym balkonie, ale ule w dzielnicy willowej to same korzyści dla otoczenia. Szczególnie teraz, kiedy liczebność pszczół tak bardzo się zmniejsza. Do powszechnej hodowli pszczoły miodnej namawiać nie będę, wiadomo, że potrzebne są fachowe umiejętności i wiedza. Ale może warto zaprosić do swojego ogrodu murarki? To dzikie pszczoły, które miodu co prawda nie dają, ale są bardzo efektywne w zapylaniu roślin. I nie trzeba się nimi zajmować.




Rośliny w ogrodzie ekologicznym powinny być dobrane do siedliska. Sadźmy to, co dobrze u nas rośnie, zamiast na siłę wprowadzać gatunki o innych wymaganiach, które będą podatne na choroby i szkodniki.




Oczywiście w ogrodzie ekologicznym nie może zabraknąć kompostownika. To nie tylko praktyczny sposób na pozbycie się roślinnych resztek i z kuchni, i z ogrodu, ale też darmowe źródło wartościowego nawozu. Skoszoną trawę można też, zamiast na kompost, wykorzystać bezpośrednio do ściółkowania gleby na grządkach i rabatach. Zmniejsza to wysychanie gleby, wzbogaca ją, i spowalnia wzrost chwastów.



Na koniec najbardziej oczywista kwestia - stosowanie chemii w ogrodzie. Nie jestem naiwna, wiem, że współczesne rolnictwo nie obejdzie się bez chemicznych środków ochrony roślin. Ale nie oznacza to, że powinniśmy się do tego dokładać tam, gdzie nie ma takiej konieczności. A w przypadku przydomowego ogródka, który służy przyjemności i wypoczynkowi, trudno mówić o np. konieczności chemicznego usuwania chwastów, prawda? Bo cóż się stanie, jeśli nasze rabaty nie będą idealnie odchwaszczone? Nikt mnie nie namówi na zastosowanie roundupu, chwasty usuwam ręcznie. Zamiast wypalać pokrzywy chemią, lepiej je wyrwać i zrobić z nich nawóz. To samo dotyczy innych pestycydów - starajmy się tak dobierać rośliny, aby były jak najmniej podatne na choroby i szkodniki i stosujmy tylko naturalne środki ich ochrony.

I jeszcze jedno - ogród naprawdę nie musi być idealnie odchwaszczony, wyczyszczony, uczesany. Wystarczy, że będzie wystarczający. Pozwólmy mu na odrobinę niesubordynacji :)






***
Wpis zilustrowałam zdjęciami  z mojego ogrodu ok. 15-20 czerwca b.r. Przepraszam, że tyle naparstnic, ale ja je po prostu kocham!

czwartek, 13 czerwca 2013

Agroturystyka

Co prawda obiecałam wpis o ekologicznym ogrodzie (pisze się, pisze :)), ale podjęłam ostatnio pewną ważną decyzję i już nie mogę się doczekać, żeby puścić machinę w ruch. Otóż postanowiłam - nadszedł już czas, żeby mój mały raj zaczął na siebie zarabiać. A więc... otwieram agroturystykę. Wkrótce powstanie strona internetowa na której wszystko dokładnie opiszę (na razie zarezerwowałam domenę, strona jest w budowie), lecz zanim ją uruchomię, ogłaszam na blogu:





Kto nie ma jeszcze urlopowych planów, kto nie chce nerwowo śledzić doniesień o kolejnych bankructwach biur podróży, kto ma ochotę na wakacje w górach, kto chciałby spędzić wczasy "pod gruszą" (pod jabłonią, lipą, śliwą, modrzewiem, jesionem), komu na urlop (lub na weekend) marzy się przytulny dom w dużym ogrodzie - zapraszam, TARNINA to miejsce dla Was!

Agroturystyka na ogół kojarzy się z "pokojami gościnnymi" ale ja mam zamiar wypełnić lukę na agroturystycznym rynku - oferuję moim gościom cały dom wraz z ogrodem na wyłączny użytek.


Dom ma duży salon z kominkiem, kuchnię, 2 łazienki, salonik na poddaszu i 2 sypialnie (dodatkowe miejsca do spania w salonie). Z okien widok na góry, łąki i lasy.
(Dla internetowo uzależnionych informacja: jest łącze Wi-Fi).

W ogrodzie altanka, grill i miejsce na rozpalenie prawdziwego ogniska. Zarówno amatorzy słonecznych kąpieli, jak i wielbiciele kołysania się w hamaku w cieniu drzew znajdą dla siebie miły kącik.



Lokalizacja: Kasina Wielka, w pięknej scenerii gór Beskidu Wyspowego. Nieopodal domu biegnie szlak turystyczny na Ćwilin (skąd fantastyczne widoki), w okolicznych lasach sporo grzybów.
Dobra baza wypadowa do zwiedzania Małopolski (i nie tylko): do Krakowa, Zakopanego i Chyżnego (wjazd na Słowację) około 1 godz. drogi samochodem.

Zapraszam od połowy lipca. Kontakt przez e-mail blogowy lub natalia.pitala@gmail.com.
Udanych wakacji (gdziekolwiek się wybierzecie)!

czwartek, 6 czerwca 2013

Lampka nocna na ludowo




Pogoda ostatnio sprzyja* blogowaniu - i ręcznym robótkom.

Kwiaty z kolorowej bibuły to przykład ludowego rękodzieła typowego dla wielu regionów Polski, a ja lubię sobie od czasu do czasu poflirtować ze sztuką ludową. Postanowiłam dodać trochę charakteru małej nocnej lampce.



Tak, wiem, dla wielu osób taka estetyka jest bardzo kontrowersyjna lub w ogóle nie do przyjęcia.
Jeśli chodzi o mnie - jestem z tej lampki bardzo zadowolona. Styl naiwny, ale ma w sobie sporo uroku i naprawdę potrafi rozświetlić ponure dni, jakich ostatnio jest stanowczo zbyt wiele.
Gdyby ktoś chciał pójść w moje ślady, to...




...potrzebne bedą:

-kolorowa bibuła,
-cienki drut,
-nożyczki,
-mała nocna lampka (swoją kupiłam jakiś czas temu za 10 zł w popularnym dyskoncie, lampki w podobnej cenie są też w Ikei).

Z bibuły formujemy kwiaty i przyczepiamy je do drucików. Najprostszy kwiat to po prostu pasek bibuły bardzo luźno zwinięty w rulonik, którego jeden koniec ściskamy drutem, a drugi rozchylamy tworząc płatki. Inne formy to tylko kwestia fantazji i zręczności palców. Z drutu formujemy okrąg dopasowany wielkością do klosza (taki, aby można go było nasunąć na klosz). Do tej bazy przyczepiamy kwiatki na drucikach, powstanie mały wianek. Na koniec drut owijamy paskami zielonej bibuły i nakładamy na klosz lampki. Potem zapalamy lampkę i cieszymy się latem, nawet jeśli pogoda za oknem przypomina listopad.

* Od trzech tygodni pada prawie bez przerwy...

środa, 5 czerwca 2013

Dzień Ochrony Środowiska

5. czerwca, czyli dziś, obchodzony jest Światowy Dzień Ochrony Środowiska. Z tej okazji chciałam przypomnieć, że o środowisko dbamy codziennie, nie tylko z okazji podobnych świąt. Każde nasze małe, codzienne działanie się liczy, pomnożone przez setki razy, kiedy je wykonujemy, przez tysiące, miliony gospodarstw domowych robi ogromną różnicę. Troska o środowisko to nie tylko protesty, demonstracje i inne spektakularne działania. To przede wszystkim nasze zwykłe, codzienne wybory.

Nasze państwo we wszystkich dziedzinach posługuje się w stosunku do obywatela metodą kija (najczęściej) i marchewki (rzadko). Nie inaczej jest w przypadku ochrony środowiska. Ale to droga mało skuteczna, nie da się przy każdym obywatelu postawić policjanta, który będzie go pilnował (i drugiego, który będzie pilnował pilnującego, i trzeciego itd.). Dopóki czyste środowisko naturalne (a także dobro wspólne) nie stanie się dla nas wszystkich ważną wartością, dopóki nie włączymy troski o przyrodę w nasz system moralno-etyczny żadna ustawa niczego w sposób istotny nie zmieni.

Segregujmy odpady nie dlatego, że za nieposegregowane zapłacimy więcej, ale dlatego, że tak należy postępować, że w ten sposób chronimy nasze środowisko. Według nowej ustawy, wchodzącej w życie 1. lipca, zapłacimy za nasze śmieci tę samą stawkę niezależnie od ich ilości. Ale mimo to, proszę, starajmy się produkować ich jak najmniej. Nikt nas za to nie nagrodzi, róbmy tak, bo tak należy postępować. Chodźmy na zakupy z torbą wielorazowego użytku (nie łudźmy się, ani papierowe torby, ani nawet "biodegradowalne" nie są tak naprawdę przyjazne środowisku, to tylko mniejsze zło). Zwracajmy uwagę na opakowania i nie kupujmy tych towarów, które są nadmiernie opakowane, nie marnujmy, kupujmy tylko tyle, ile naprawdę jesteśmy w stanie zużyć. To co się da, wykorzystujmy ponownie, przetwarzajmy (na blogu wielokrotnie pokazywałam, jak w nowy sposób można wykorzystać pozornie niepotrzebne rzeczy). Jeśli tylko się da, zrezygnujmy z samochodu na rzecz komunikacji publicznej (a w mieście zazwyczaj się da, wiem o tym jako była mieszkanka miasta) albo roweru. Nie bądźmy zachłanni - żyć skromniej nie znaczy gorzej. A jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami ogrodu - uprawiajmy ogrodnictwo ekologiczne. Czym jest ogród ekologiczny napiszę w jednym z najbliższych postów. Dziś zostawiam jeszcze tylko kilka obrazów naszej pięknej przyrody.






wtorek, 4 czerwca 2013

Ciasto od niechcenia na deszczowy dzień


Chciałam dzisiaj napisać na zupełnie inny temat, ale w taki dzień godny listopada, kiedy ogarnia zniechęcenie i apatia, a pogoda skutecznie odstrasza od wszelkich aktywności na świeżym powietrzu lub wręcz je uniemożliwia, domowe ciasto, filiżanka kawy albo herbaty i dobra książka będzie chyba najlepszym ukojeniem.

O książce kiedy indziej, teraz skupię się na cieście. Zrobiłam je w kilka chwil, żeby pozbyć się paru produktów zalegających już niemal zbyt długo w lodówce. Efekt przerósł moje oczekiwania, to "ciasto od niechcenia" spokojnie mogłoby pojawić się na stole jako deser po uroczystym obiedzie albo na proszonym podwieczorku.




Pomysł jest prosty: kruche ciasto, dżem i ser. Inspiracją był ten przepis, ale zaczerpnęłam z niego tylko pomysł na takie połączenie i ciasto zrobiłam po swojemu. Masa serowa jest lekka, kremowa i delikatna a kwaśny dżem przyjemnie z nią kontrastuje. Właściwie można to ciasto nazwać sernikiem, ale pieczenie sernika łączy się dla mnie z pewnym stresem (choć zdarzało mi się robić serniki chwalone i rozpływające się w ustach). Tymczasem to skromne ciasto można przygotować z łatwością i bez obaw - na pewno się uda.

Kruche ciasto z dżemem i masą serową


Na ciasto:
-250 g masła,
-500 g mąki,
-2 żółtka i 1 całe jajko,
-ok. 200 g cukru (kryształu),

na masę serową:
-1 kg sera białego (użyłam sera w kubełku),
-2 białka (pozostałe z ciasta) i 2 całe jajka,
-cukier waniliowy i cukier do smaku (ok. 1/2 - 3/4 szklanki),

dodatkowo: słoiczek domowego dżemu o dowolnym smaku.

Wykonanie:
Składniki na ciasto umieścić w blenderze i chwilę miksować - tylko do momentu rozdrobnienia masła i uformowania się małych grudek. Następnie wysypać ciasto na stolnicę, odłożyć 1/3, a resztę szybko zagnieść, rozwałkować i wyłożyć nim blaszkę do pieczenia (25 x 40 cm) - dno i boki. Włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 st. i chwilę podpiekać, w tym czasie przygotować masę serową. Białka i jajka miksować chwilę z cukrem (nie trzeba ubijać na pianę), dodać ser i razem zmiksować. Na podpieczonym spodzie rozsmarować dżem, wylać masę serową, posypać kruszonką z odłożonego ciasta. Piec w 180 st., po upieczeniu wystudzić.

Jeśli użyjemy "sera w kubełku", to ciasto zrobimy dosłownie w kilka chwil. Moim zdaniem dżem powinien być dosyć kwaśny, użyłam truskawkowego z imbirem, myślę, że niezły byłby też agrestowy albo z czarnej porzeczki. Do sera zamiast cukru waniliowego można dodać esencji pomarańczowej albo cytrynowej. Ale idea tego ciasta jest taka, żeby zrobić je zupełnie na luzie, z tego co akurat mamy w domu, bez spinania się, że ma wyjść cudo - już dawno zauważyłam, że przy takim nastawieniu wszystko jakoś lepiej się udaje.
Smacznego!

niedziela, 2 czerwca 2013

W niedzielę...




Pomimo deszczu dzisiejszy dzień zaliczam do udanych. Spacer w lesie i po łące oraz bukiet polnych kwiatów na pewno pozytywnie wpływają na samopoczucie (po spacerze oczywiście herbata). Ale najbardziej ucieszył mnie widok salamander* w lesie. Kiedyś były w naszych stronach dosyć liczne, ale w ostatnich latach w ogóle ich nie widywałam - aż do dziś, w dodatku natknęłam się na aż trzy! Cudownie, to znaczy, że świat jeszcze nie chyli się ku upadkowi. Niestety nie miałam przy sobie aparatu fotograficznego, ani nawet komórki... zdjęcie z Internetu.

Źródło: Wikimedia Commons

*Salamandra plamista (Salamandra salamandra) - płaz ogoniasty o bardzo charakterystycznym wyglądzie. Zamieszkuje głównie wilgotne lasy w okolicach podgórskich. W Polsce podlega całkowitej ochronie gatunkowej.
Salamandra plamista jest symbolem Gorczańskiego Parku Narodowego.

sobota, 1 czerwca 2013

Taki był maj



Krótki. Niby 31 dni jak co roku, a jednak tym razem w ogóle nie zdążyłam się nim nacieszyć. Bzy przekwitają, mlecze zmieniły się w dmuchawce, a ja ledwo zdążyłam to zauważyć. 






Zdążyłam za to (w przerwach między opadami) założyć rabatę margerytkową, dwie rabaty łubinowe, kolejną rabatkę cyniowo-aksamitkową i największą z nich - rabatę daliową pod tarasem. Poniżej ta ostatnia w skrócie perspektywicznym.

Ma około 7 m długości i posadziłam na niej chyba z 80 dalii - wszystkie z siewu. Na razie nie wygląda imponująco, ale liczę na wyjątkowe doznania estetyczne w lipcu i sierpniu. Dalie z zeszłorocznych bulw, posadzone w donicach, już kwitną.
Nie tworzę jakichś wyszukanych kompozycji, na razie zależy mi tylko na tym, żeby było kwitnąco i kolorowo przez cały czas, i żeby miejsce obecnych chwastowisk, gdzie nie wjedzie kosiarka, zajęły rabaty kwiatowe. Stawiam przede wszystkim na łatwe w uprawie byliny - stąd tyle łubinu i margerytek, świetnie sprawdziły się na pierwszej rabacie, którą założyłam dwa lata temu. Wszystkie sadzonki wyhodowałam z nasion, a ponieważ wreszcie udało mi się wysadzić do gruntu kwiaty siane wczesną wiosną, od poniedziałku zaczynam kolejną turę siania bylin: naparstnicę, pysznogłówkę, dzwonki, ostróżkę, dzielżan, jeżówki, przetacznik kłosowy i różowe margerytki.

A tak nie było w maju... (Zdjęcia z zeszłego roku).



W tym roku moje jabłonie kwitły bardzo słabo. Z jednej strony mnie to cieszy, jabłka nie będą nam spadać na głowy podczas seansów "kina letniego", a kredens i tak mam wciąż zapełniony zeszłorocznym musem jabłkowym. Z drugiej strony jednak martwię się, czy to przypadkiem nie zapowiedź ich umierania. Co prawda wiem, że stare odmiany jabłoni owocują naprzemiennie, ale od kiedy przyglądam się moim, co roku owocowały bardzo obficie. Cóż, czas pokaże...

Na koniec jeszcze jedno zdjęcie. Zeszłoroczne, za szybą kwitnąca jabłoń. Za to deszcz całkiem jak dzisiejszy.


(Tegoroczny maj jest również miesiącem palenia w kominku - bez tego temperatura w domu spada nawet do 15 stopni).