środa, 29 sierpnia 2012

W górach właśnie kwitnie goryczka - na pożegnanie lata

Tylko parę słów. To była krótka przerwa, mała przebieżka po górach, kilka godzin, żeby pożegnać się z latem. A lato w górach kończy się niebiesko - łanami kwitnącej goryczki.











































 Połączenie żółtego i niebieskiego w zasadzie nie należy do moich ulubionych. Ale czasem można zrobić wyjątek, prawda?



  
A ja mieszkam pod tą górą z napisem :) tylko po drugiej stronie:




Goryczka trojeściowa (Gentiana asclepiadea) - bylina z rodziny goryczkowatych. Roślina górska, występująca na halach, polanach leśnych, na skraju lasu. Trująca. W Polsce objęta ścisłą ochroną gatunkową.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Obfitość

Wracam do blogosfery po wakacyjnej przerwie. Właściwie to nie jestem do końca pewna, dlaczego latem nie udaje mi się blogować. Są pomysły, są zdjęcia, ale jakoś trudno znaleźć wolną chwilę, żeby to wszystko zebrać razem w jakimś zgrabnym poście. Na szczęście idzie jesień... ;) Będzie więcej czasu na życie wirtualne. A na razie, całkiem realnie (no, prawie), tonę. Tonę w jabłkach!


Mówi się, że od przybytku głowa nie boli. Nie jestem w stanie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Wystarczyły dwie stare jabłonie, żeby przyprawić mnie o ból nie tylko głowy. Jabłka są pyszne, soczyste, kwaskowate (świetne na szarlotkę) i grzechem byłoby je zmarnować. Niestety szybko się psują, trzeba jeść albo przetwarzać na bieżąco.



Jabłka na surowo, suszone, powidła jabłkowe i sok z jabłek. Jabłka w cieście francuskim (rzecz jasna gotowym) i pod kruszonką. O, ironio! Nie mam nawet czasu, żeby przyrządzić szarlotkę z prawdziwego zdarzenia.


 Prawie co dzień podrzucam koszyk mamie, jak jakieś jaskółcze jaja. Ona też już nie daje rady. "Mam nadzieję, że nie przywiozłaś dzisiaj jabłek?" Przywiozłam, ale tylko koszyk, sobie zostawiłam jeszcze trzy. I tak codziennie od nowa.



Jabłkowe przetwory chwilowo tworzą martwą naturę na stole w salonie. Oczywiście tylko te co bardziej "fotogeniczne". Te w słoikach z etykietką "Majonez kielecki" i zakrętką po sałatce warzywnej schowałam od razu do kredensu. Takich rzeczy nie pokazuje się na fotoblogu ;). Ale tak to w życiu bywa, że czasem trzeba zdecydować, czy ważniejsza jest zawartość, czy opakowanie. Tą głęboką myślą kończę dzisiejszy wpis. Wrócę pewnie jak się już przetoczy ta jabłkowa nawałnica.