piątek, 30 marca 2012

Wycinek z kroniki wydarzeń codziennych

Ech... Nastała wiosna i... kto lubi wertykulować trawnik, ręka do góry! Są chętni? To zapraszam do mnie.
No tak, nastała wiosna i wciągnął mnie wir ogrodowych prac koniecznych. Mój trawnik to sprawa beznadziejna, mimo to uważam, że przynajmniej raz na rok powinnam mu pozwolić trochę pooddychać. Rabaty domagają się uporządkowania. Itp. itd. Marzę o tym, żeby zrobić coś kreatywnego, ale lista nudnych prac do zrobienia jakoś nie chce się skrócić. Bolą mnie kolana, łokieć, a na domiar złego również stłuczona i spuchnięta stopa. W dodatku ciągle wisi nade mną dalszy ciąg remontu, a przed świętami koniecznie muszę jeszcze zdążyć pomalować salon... Ogólnie rzecz biorąc, czuję się nieco zmęczona (to takie delikatne określenie).

Mimo wszystko, obrus w czerwoną krateczkę na stole, hiacynty i wazon z gałązkami, które wkrótce wypuszczą zielone listki, potrafią poprawić humor. I tapeta w słodkie różyczki. (Ha, ha, na szczęście na zdjęciach nie rzuca się bardzo w oczy, że ta ściana również wymaga malowania ;)).


























W ogrodzie wystawiają swoje główki coraz to nowe kwiatki, ale ciągle jeszcze bardzo nieśmiało.



Kot sam nie wie, co ma ze sobą zrobić. Oczywiście poza pozostawianiem wszędzie sierści i śladów swoich łapek...

















A ja się zastanawiam, czy czas tak musi pędzić jak szalony?

środa, 21 marca 2012

Witaj wiosno!

Ile razy można witać wiosnę na blogu? Tyle razy, na ile mamy ochotę. A więc jeszcze raz!
Ciągle nie mam ich dość - przebiśniegi w kolejnym wydaniu.







































I jeszcze kilku innych nieśmiałych pionierów wiosny z mojego ogrodu. Jeszcze nieporadnych, nieefektownych, ale witanych z radością.






   

wtorek, 20 marca 2012

Wszystkie odcienie niebieskiego

To miał być wpis wczorajszy, jednak zanim mogłam sfotografować rezultat mojego niedzielnego relaksu z kobaltem, musiałam stworzyć dla niego odpowiednią scenerię. A to już było zadanie poniedziałkowe, nieco mniej relaksujące, z którym nie udało mi się tak szybko uporać. W ruch poszła tapeta i wszystkie akcesoria z tapetowaniem związane. Nareszcie - gotowe. Oto mój kącik we wnęce pod skosem, w gościnnym pokoju - we wszystkich odcieniach niebieskiego:







W tym miejscu powinno się jeszcze znaleźć zdjęcie dokumentujące stan przed, ale niestety gdzieś mi się zawieruszyło, musi więc wystarczyć krótki opis. Kącik był bez wyrazu, żółte ściany i niepasująca do niczego ciemnobrązowa ława, w imitującej drewno okleinie. Teraz wnęka stanowi bardzo wyrazisty punkt pokoju,
a ława (ta sama) w ciekawy sposób wtapia się w ścianę.













A to, czym zajmowałam się w niedzielę, w zbliżeniu wygląda tak:

Poduszka - przód z ręcznie malowanej bawełny, tył z surowego lnu (będzie też dobra na jesień). Wyszła mi troszeczkę bardziej "artystyczna" niż zamierzałam. Kiedy robiłam zdjęcie do niedzielnego wpisu, wiatr załopotał tkaniną i słoiczek z farbą się przewrócił... Ale to mi (aż tak bardzo ;)) nie przeszkadza, choć jak widać, blogowanie nie zawsze idzie w parze z porządnie wykonaną robotą...

Tutaj prace w toku, też powstaną z nich poszewki na poduszki:

Organiczna forma typograficzna.














Inspirowana kształtem paproci.








Uwielbiam połączenia biało-niebieskie, zwłaszcza w odcieniach granatu i kobaltu. Nie są może bardzo wiosenne, ale zapowiadają lato.

niedziela, 18 marca 2012

Twórczy relaks w kolorze kobaltowym



























A co z tego wynikło? Po odpowiedź zapraszam jutro.

Nie oprę się tej przyjemności: kolejne ujęcie przebiśniegów. Wiem, wiem, to już było wczoraj, ale są tak urocze, prawda?

sobota, 17 marca 2012

Już jest! Nareszcie!

Słońce, błękitne, bezchmurne niebo, lekki, ciepły wiatr. Pierwszy wiosenny dzień. Pierwsza poranna herbata wypita w ogrodzie nie na rozgrzewkę. Pierwsze kiełbaski z ogniska. Pierwszy raz wyszłam do ogrodu w baletkach, co prawda tylko na wybrukowany chodnik, bo mokro i śnieg jeszcze gdzieniegdzie zalega, ale jednak. Jednym słowem, było cudownie.



























Kępa przebiśniegów pod jabłonią nareszcie rozkwitła i od razu zaczęły się w niej uwijać pszczoły i inne żyjątka. A więc to już nieodwołalne (mam nadzieję): mamy wiosnę! A przebiśniegi rozsiewają się po całym trawniku i przyznam, że bardzo mnie to cieszy.



























W czwartek w ogrodzie było jeszcze biało, ale już na tyle ciepło, że mogłam się zabrać za cięcie ligustrowego żywopłotu. Zaczęłam z przyjemnością, a skończyłam z bólem - w piątek. Żywopłot jest już dosyć pokaźnych rozmiarów, po przycięciu ma około 2m wysokości (a ja 1,60). Skutek był taki, że dziś rano nie mogłam podnieść jednej ręki, a na drugiej miałam pęcherze. Na szczęście jest już lepiej, a ja cieszę się, że mam tę pracę za sobą. Obiecuję sobie, że nie ugnę się przed opinią publiczną i następne cięcie zrobię dopiero za rok. Niech sobie rośnie swobodnie.

czwartek, 15 marca 2012

Czekając na wiosnę...



























Domowe biuro, ogródek i krzesło w skarpetkach

W moim domu wszystkie pomieszczenia są wielofunkcyjne. W każdym jest jakieś miejsce do pracy, półka z książkami i jakiś mebel, na którym można wygodnie się położyć. Kąt biurowy urządziłam w słonecznym pokoju, czyli gościnnej sypialni (w czasie wizyty gości może służyć za toaletkę). Jestem osobą, która raczej woli pracować z laptopem na kolanach niż siedząc przy biurku, dlatego moje domowe biuro jest dosyć minimalistyczne.






































Stare krzesło niedawno pomalowałam na nowo, w sposób, który moim zdaniem nadał mu nieco "dizajnerskiego" szyku: oprócz nowej zielonej szaty dostało białe skarpetki. To taki prosty sposób, żeby nieco "zakręcić" bardzo zwyczajny zestaw mebli.

























Mój domowy ogródek robi się coraz bardziej zielony. Hodowla rozsady nie tylko nie szpeci pokoju, ale go wręcz ozdabia, nadając mu bardzo wiosennego charakteru. Niedługo planuję trzecią turę siania. Szkoda, że jeszcze tak długo będę musiała czekać na możliwość wysadzenia roślin do ogrodu. Mieszkam na lokalnym biegunie zimna i wiosna zawsze przychodzi tu później niż w okolicy, jeszcze ciągle jest prawie całkiem biało.

wtorek, 13 marca 2012

Girlanda na okno

Bardzo lubię prostotę i minimalizm oraz nowoczesne aranżacje. Naprawdę. Tak się jednak składa, że do mojego domu taki styl zwyczajnie nie pasuje. Mój dom prosi się o przytulność i trochę sielsko-słodkości. Dlatego dostarczam mu takie dekoracje, jak te pomponikowe girlandy, które znalazły swoje miejsce nad kuchennymi oknami. Jest to tym bardziej usprawiedliwione, że zbliża się wiosna i Wielkanoc, więc ozdabianie jest jak najbardziej na miejscu.



Mała rzecz, a cieszy. Ta prosta ozdoba z papierowych pomponików na sizalowym sznurku jest dla mojego okna niczym wisienka na torcie. W kuchni od razu zrobiło się weselej, nawet w tak szary dzień jak dziś.

Zasada trzech "R" i kolejny pomysł na coś z niczego

Czy znacie zasadę 3xR? To podstawowa zasada życia w poszanowaniu środowiska naturalnego: reduce, reuse, recycle. Pozwalam sobie przytoczyć ją w oryginalnym brzmieniu, bo po polsku nie brzmi już tak efektownie, chodzi jednak po prostu o to, żeby ograniczyć zużycie zasobów i surowców, a to, co już zostało wytworzone, wykorzystywać ponownie lub przetwarzać. Staram się żyć zgodnie z tą zasadą i stąd na moim blogu pojawiają się wpisy z etykietką "coś z niczego".  Kreatywne spojrzenie na różne "śmieci" daje dużo radości i czasem prowadzi do zaskakujących rezultatów.







Bardzo praktyczny stojak na bieżącą korespondencję  "do załatwienia", gazety i książki powstał z... fragmentu starego niemowlęcego łóżeczka. W (prawie) każdej rzeczy tkwi jakiś potencjał, trzeba tylko umieć go dostrzec. Drugi bok łóżeczka też znalazł swoje zastosowanie, ale o tym może kiedy indziej.


















A wiosna wciąż się ociąga z przyjściem... Choć chyba czeka tuż za rogiem...

niedziela, 11 marca 2012

Dekoracja ściany

Od paru lat trwa moda na ozdabianie ścian naklejkami. Przyznam się, że nie przepadam za takimi dekoracjami... chyba, że naklejki zrobię sobie sama.



















Pomysł jest bardzo prosty, wykorzystałam niepotrzebny już kawałek tapety. Wycięłam ornamenty i nakleiłam na ścianę w odpowiadającej mi konfiguracji. Taka dekoracja bardzo ładnie nawiązuje do tapety użytej w innym miejscu pokoju.



























I tak niepostrzeżenie w moim domu zaczynają dominować błękity. Pierwotny zamysł był nieco inny, ale czasem daję się ponieść chwili i tak jedna rzecz prowadzi do następnej... Jednak ostateczny efekt, który już powoli zaczyna się wyłaniać, całkiem mi się podoba, więc już nie będę walczyć z własną niekonsekwencją.

Dzisiejsze zdjęcia w klimacie nieco ponurym, bo za oknem wieje i leje - światła jak na lekarstwo.

czwartek, 8 marca 2012

"Zrób to sam(a)" wiosną!

Dziś bardzo łatwy i szybki projekt do samodzielnego wykonania, o potencjalnie wielu zastosowaniach. Mnie ta robótka przydała się do organizacji przyborów kuchennych, ale wyobrażam sobie, że w ten sposób można również stworzyć wazoniki na małe bukieciki kwiatów, które udekorują wielkanocny stół, albo coś zupełnie innego.

Potrzebne będą: szklane słoiki dowolnych rozmiarów, farba - użyłam tej samej, którą maluję drzwi, krzesła
i kaloryfery, pędzel i (opcjonalnie) kolorowe pigmenty. Słoiki muszą być dobrze umyte (odtłuszczone) i suche, a farbę nakładamy bardzo cieniutkimi warstwami, czyli prawie suchym pędzlem, po zewnętrznej stronie.  Postawiłam na kolorystykę bitej śmietany z malinami i lekki błękit. Po nałożeniu kilku warstw (wystarczy do tego dosłownie resztka farby na dnie puszki) efekt jest taki:



























(Jest też łatwiejszy sposób: wlewamy trochę farby do słoika, zakręcamy i delikatnie obracamy słoik, rozprowadzając po nim farbę od wewnątrz. Potem odkręcamy i zostawiamy do wyschnięcia. Moim zdaniem jednak ten drugi sposób nie daje takiego ładnego efektu, no i nie radziłabym wtedy wkładać do środka metalowych przedmiotów, bo mogłyby zdrapać farbę za ścianek).

Potem jeszcze przygotowałam sobie doniczki na moje pomidory, które rosną jak szalone. Technika jest ta sama, ale tym razem wykorzystałam puszki po kociej karmie.


Pomidory w malinowej bitej śmietanie - sama siebie zaskakuję tymi kolorami!
























Na koniec jeszcze rzut oka do ogrodu. U mnie wciąż zalegają grube zwały śniegu, ale pod drzewami już widać ziemię, a z niej nieśmiało, powoli zaczynają wyglądać przebiśniegi.



















Miłego Dnia Kobiet wszystkim życzę! Ja urządzam sobie święto kobiet jutro :)

sobota, 3 marca 2012

Kolekcja wiosna/lato 2012

Zastanawiam się, czy tylko ja mam problem ze znalezieniem ciekawych tkanin w sklepach? Niezależnie od tego, czy szukam wzorów klasycznych, romantycznych, nowoczesnych czy geometrycznych, bardzo rzadko widzę coś, co mi się podoba. A jeśli już zdarzy się, że wzór jest do zaakceptowania, to materiał nie taki - sztuczny, za cienki/za gruby, nieodpowiednia faktura itp. itd. Najczęściej piękne tkaniny oglądam z zazdrością na blogach.

W tej chwili marzy mi się coś w energetycznych, jasnych barwach, o geometrycznym wzorze. Kilka poduszek na fotele i kanapy, może obrus, żeby ożywić i złamać powagę ciemnobrązowego kompletu mebli w salonie.

A może by tak stworzyć własną kolekcję? Kilka pomysłów na szybko:
































To była linia wzorów geometrycznych. Dodam jeszcze trochę zgeometryzowanych motywów roślinnych.





























Nie jest to dokładnie to, o co mi chodziło, przydałoby się dopracować kolorystykę, ale w każdym razie krok w dobrym kierunku.
Teraz pozostaje mi tylko zainteresować moim pomysłem krajowy przemysł włókienniczy ;)