środa, 29 maja 2013

Akwamaryn


Akwamaryn. Jeden z moich ulubionych kamieni. W kolorze morskiej toni i moich oczu. Symbolizuje miłość, radość i szczęście.

Już od dawna nie kupuję standardowej biżuterii. Wolę ją sama wymyślać. Tak jak ten srebrno-akwamarynowy komplet, naszyjnik i kolczyki o barwie chłodnego lata.


poniedziałek, 27 maja 2013

Kruche słodkości (nie tylko) na Dzień Matki

Na drewnianej stolnicy górzysta wyspa z mąki i cukru, poprzecinana maślanymi skałami; w jej wnętrzu jezioro z jajek. Kiedy byłam małą dziewczynką, przyglądałam się Mamie, jak zagniata kruche ciasto na szarlotkę. Fascynowały mnie te kuchenne minikrajobrazy i to, jak z mieszaniny kilku składników wyłania się coś zupełnie nowego. Szarlotka na kruchym cieście, to było pierwsze ciasto, które nauczyłam się piec.

Tym razem to ja zrobiłam kruche dla Mamy, ale nie była to szarlotka. Kruche ciasto to świetna baza dla przeróżnych wypieków. Jeden prosty przepis, a możliwości bez liku.



Kruche ciasto zazwyczaj piekę według powyższego przepisu bazowego (a właściwie bez przepisu, bo w kuchni mam tendencję do stosowania metody "na oko", czasem daje to wspaniałe, acz trudne do powtórzenia rezultaty, a czasem mniej wspaniałe). Jeśli ciasto ma być superkruche, należy użyć samych żółtek, zrezygnować ze śmietany i zwiększyć ilość masła.

Na Dzień Matki wymyśliłam sobie tartę cytrynową i babeczki z konfiturą z róży. Ciasto z 500g mąki wystarczy na tartę standardowej wielkości i około 12 -15 babeczek (piekłam w formie do muffinów). Pomysł banalnie prosty, wykonanie też: wylepiamy ciastem formy i lekko podpiekamy, następnie na tartę wykładamy krem cytrynowy - lemon curd (zrobiłam według tego przepisu), a babeczki wypełniamy konfiturą z płatków róży (lub jakąkolwiek inną, ale róża - oczywiście z własnego ogrodu - świetnie pasowała mi na tę okazję), na wierzch kładziemy ubitą na sztywno pianę z białek z cukrem i pieczemy jeszcze przez jakiś czas, aż pianka się zetnie i przyrumieni.





  

piątek, 24 maja 2013

ZŁÓŻ SOBIE W MAJU: klasyczne irysy origami



Maj jest miesiącem kwiatów, więc majowy odcinek cyklu origami musi być kwiatowy. W moim ogrodzie pierwsze irysy dopiero nieśmiało otwierają główki, za to te papierowe kwitną w wazonie już od dłuższego czasu.


Dzisiaj zapowiadana dawno temu instrukcja składania krok po kroku (przepraszam za opóźnienie). Jeśli czytają mnie dzieci, to podpowiadam, że własnoręcznie zrobiony bukiecik origami będzie na pewno miłą niespodzianką na Dzień Matki :). To już w niedzielę!


Złóż sobie irysy

1. Zaczynamy od wykonania 4 zagięć przez środek arkusza. Linię zaznaczoną na czerwono zaginamy wklęśle, a resztę wypukle. 2. Korzystając z zagięć wklęsłych, dwa przeciwległe rogi figury wpychamy do środka. Powstaje kwadrat. 3. Tak ma wyglądać wnętrze figury.


4. Układamy figurę otwarciem ku górze. 5. Jedno ze skrzydełek z wierzchu zaginamy do linii środkowej. 6. Rozkładamy zagięcie, otwieramy skrzydełko i rozpłaszczamy.


7. Zaginamy do środkowej linii dwa brzegi. 8. Rozkładamy i wywijamy znajdującą się pod małymi skrzydełkami część na zewnątrz ku dołowi. 9. Powstały języczek zaginamy do góry.


10. Przekładamy małe skrzydełko na bok. 11. Kroki 5-10 powtarzamy z pozostałymi trzema skrzydłami figury. Powstała figura ma kształt rombu. 12. Dwa wierzchnie skrzydełka zaginamy do linii środkowej. Powtarzamy to po spodniej stronie i na bocznych skrzydełkach. (rozkładamy duże skrzydełka tak, aby znalazły się na zewnątrz - wierzch i spód - i zaginamy jak poprzednio do linii środkowej).


13. Tak wygląda figura po zrobieni zagięć. To już prawie koniec. Górne części figury stanowią płatki. 14. płatki zaginamy do dołu, najpierw wierzch i spód. 15. Następnie zaginamy pozostałe dwa płatki.


16. Odciągamy płatki na boki i irys gotowy. Zapewniam, że łatwiej go zrobić niż to opisać :).

(Podpowiedź: jeśli płatki zawiniemy lekko na ołówku, to zamiast irysa powstanie lilia).

Moje irysy nawlekłam na pomalowane na zielono (farbą plakatową) patyczki do szaszłyków.

wtorek, 7 maja 2013

Jak dobrze zacząć dzień?



Najlepiej od dobrego śniadania wśród kwiatów. Polecam twarożek z czosnkiem niedźwiedzim - to na śniadanie. A co do kwiatów, to w maju możliwości są niemal nieograniczone, wystarczy się tylko rozejrzeć. Ja narwałam rzeżuchy łąkowej i ścięłam parę gałązek śliwy.



Trzeci bukiecik to pomysł dla tych, którzy nie mają żadnej łąki, ogrodu ani sadu w zasięgu ręki. I moja majowa propozycja origami - klasyczne irysy. Instrukcja wkrótce, a kwietniowe origami można znaleźć TUTAJ.







Wracając do śniadania - czosnek niedźwiedzi to świetne uzupełnienie majowej diety. Posiekany dodaję do twarożku jak szczypiorek (którego jest krewnym), przyprawiam nim potrawy. Można go też potraktować jak pikantny odpowiednik sałaty, całe liście kładę na kanapki, albo robię z nich sałatki.





Źródło: Wikimedia Commons
Czosnek niedźwiedzi zawiera dużo witaminy C i, jak wszystkie czosnki, ma właściwości bakteriobójcze. W naszej florze rośnie dziko, głównie w górach, w wilgotnych lasach liściastych, ale uwaga! w Polsce czosnek niedźwiedzi jest objęty ochroną gatunkową, a to oznacza, że nie można go pozyskiwać z naturalnych stanowisk. Dlatego najlepiej poszukać sadzonek w sklepach ogrodniczych i uprawiać go we własnym ogródku. Nie będzie sprawiał kłopotu.


U mnie rośnie pod murkiem, w zapomnianym, dosyć cienistym zakątku ogrodu, do którego rzadko zaglądam (i na pewno nie po to, żeby prowadzić tam intensywne działania ogrodnicze). Troszczy się sam o siebie - idealne warzywo, prawda? Przy tym kwiaty ma również dekoracyjne.

Krótko mówiąc - same zalety.



 



Miłego dnia!

sobota, 4 maja 2013

Kolory wiosny


Zajęcia ogrodnicze wciągnęły mnie na dobre i końca ich nie widać. Naprawdę nie wiem, czy zdążę ze wszystkim przed jesienią. To częściowo efekt spóźnionej wiosny, bo uciekł cały miesiąc prac polowych, ale również moich planów. Powoli i mozolnie wyrywam chwastom kolejne fragmenty ogrodu, zajmuję je dla siebie. Metr po metrze przekopuję się przez glinę i kamienie. Zakładam nowe rabaty, sadzę krzewy (sadzenie drzew znów musiałam przesunąć na kolejny sezon, teraz już nie zdążę), rozmnażam byliny, sieję, pikuję, rozsadzam. To trwa, ale kiedyś, mam nadzieję, przyniesie efekty. A teraz podziwiam kolory wiosny w ogrodzie Mamy. Wszystkie dzisiejsze zdjęcia zrobiłam tam. Stan na 30. kwietnia.



piątek, 3 maja 2013

"Przez długi czas kładłem się spać wcześnie"


Jeśli ktoś znajduje się w tej chwili w Jeleniej Górze albo jej okolicach, to jeszcze dziś wieczorem na Dużej Scenie Teatru im. Cypriana Kamila Norwida może obejrzeć spektakl "Przez długi czas kładłem się spać wcześnie", w którego premierze w ubiegłą sobotę (27. 04. 2013) miałam przyjemność uczestniczyć.



To autorskie przedstawienie, w reżyserii i według scenariusza dwójki młodych i utalentowanych absolwentów Akademii Teatralnej w Warszawie, Agaty Puszcz i Wojciecha Pitali. (Prywatnie dodam, że połowę tego autorsko-reżyserskiego duetu znam dłużej niż od dawna). To już drugie ich wspólne przedsięwzięcie, poprzednim była sztuka "Freddie" przewrotnie inspirowana postacią Freddie'go Mercury'ego, wystawiana w Teatrze Studio w Warszawie.




Tym razem twórcy przyglądają się współczesnej polskiej rodzinie. Matka, ojciec i dwoje ich dorosłych już dzieci. Mieszkają razem i wspólnie spędzają czas. Na scenie widzimy ich grających w "Monopoly", oglądających i komentujących telewizję, jedzących wspólnie posiłki (a wiadomo, że wspólne posiłki najbardziej konsolidują rodzinę). Ale nie jest to (oczywiście) obraz rodzinnej sielanki.





"Przez długi czas..." to tragikomiczny portret rodziny, do opisu której kalka językowa narzuca przymiotnik "dysfunkcyjna". Mamy tu syna i córkę, dwoje ogromnie inteligentnych i zdolnych młodych ludzi. Wykształceni, oczytani, wiedzą wszystko o świecie, a jednak nie potrafią (a może nie che im się?) znaleźć w tym świecie miejsca dla siebie. Olga postawiła na rozwój osobisty: studia, kursy, szkolenia, doktoraty. Kiedyś to wszystko zapewni jej silną pozycję na rynku pracy. Kiedyś. Wiktor pracy nawet nie szuka, wie, że każde zajęcie które mógłby znaleźć byłoby poniżej jego aspiracji. Gniewni-trzydziestoletni, kontestują, ironizują i... zostają na garnuszku rodziców. Rodzice - popełnili jakiś błąd? Do rodziny należy ojciec, który, jak miliony polskich ojców, codziennie wstaje rano i idzie do pracy, żeby zarobić na skromne utrzymanie rodziny. Zbyt skromne, by zyskać uznanie w oczach swoich dzieci. Jest matka, która jak miliony Matek Polek dzielnie łączy pracę zawodową z drugim etatem gospodyni domu i kapłanki domowego ogniska. Heroicznie poświęca się dla rodziny i tylko czasem skrycie sobie pomarzy, że jest wyzwoloną intelektualistką (świetna scena z audycją literacką na desce do prasowania). W ogóle każdy w tej rodzinie coś ukrywa: frustracje, niespełnione marzenia, aspiracje, swoje prawdziwe "ja". W rzeczywistości żyją obok siebie, a nie razem, życie rodzinne spaja przyzwyczajenie i rutyna. Czy jest dla nich jakaś nadzieja?

"Przez długi czas..." wzbudza szerokie spektrum emocji. Bawi, bo w sztuce sporo jest elementów komediowych, szczególnie w portrecie pokolenia niedorosłych młodych dorosłych, ale momentami również porusza. W każdym wypadku - skłania do refleksji.

Fot. Archiwum Teatru im. C.K. Norwida

---
"Przez długi czas kładłem się spać wcześnie" scenariusz i reżyseria: Agata Puszcz i Wojciech Pitala, scenografia i kostiumy: Joanna Piestrzyńska. Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze, Al. Wojska Polskiego 38.

Najbliższe przedstawienia: dziś i jutro, oraz 10 i 11 maja, Duża Scena, godz. 19.00.

środa, 1 maja 2013

Małe jest piękne


Wiosenna dekoracja. Przepis jest prosty. 1. Wyjdź przed dom i zobacz, jaki prezent ma dzisiaj dla ciebie Natura. Stokrotki - są wszędzie. Fiołki, zawilce, rzeżucha łąkowa - znalazłam je na moim trawniku. Barwinek i szafirki z grządki. 2. Zerwij kilka i włóż do małego wazonu, słoiczków, flakoników. Albo do maleńkiej starej filiżanki. 3. Naciesz oczy.








 






  


Filiżankę przywiozłam z ostatniego wyjazdu do Jeleniej Góry. W niedzielę, kiedy już zbieraliśmy się do odjazdu, zauważyłam, że pod arkadami przy rynku rozłożył się mały targ staroci. I nie mogłam sobie odmówić przyjemności wyszperania czegoś na pamiątkę z tej podróży. Oczywiście mogła to być tylko maleńka urocza filiżanka.

Wkrótce moja relacja z ostatniej premiery w jeleniogórskim teatrze. A dziś Święto Pracy, więc wracam do pracy - w ogrodzie.