Mam wrażenie, że zima zawsze tak się potrafi przyczaić, żeby zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Dla mnie ten moment był wczoraj. Spodziewałam się tego w grudniu, w styczniu, a tu nic. Śnieg owszem był, ale nigdy więcej niż 20 cm na raz. A tymczasem w nocy ze środy na czwartek napadało 40 cm i przez cały czwartek sypało jeszcze więcej. Wskutek tego droga była całkowicie nieprzejezdna, nie tylko ta gruntowa, przy której stoi mój dom, ale nawet gminna asfaltówka prowadząca do naszego osiedla, o której gmina jakby ostatnio zapomniała.
Nie muszę chyba wspominać, że doszczętnie pokrzyżowało to moje plany. Pączków też nie jadłam, ale tego akurat nie żałuję
Dzisiaj jednak zaświeciło słońce, sąsiad przejechał po drodze traktorem. Dwie godzinki machania łopatą na podwórzu i od razu chce się żyć!
(Niebieski to mój ulubiony kolor).
A poz tym... ekofarbowanie. O tym jutro.
no to zima się nie postarała, albo postarała aż za bardzo ;) jedyny plus to taki, że wyrzutów sumienia ze zjedzenia pączków nie masz a i machanie oto niebieską szuflą też na dobre wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Jest jeszcze szansa, że wyrzuty sumienia nadrobię w ostatki ;)
UsuńDo tego ciężki ten śnieg, mokry taki. Ja mam łopatę w kolorze pomarańczowym:) Eko-farbowanie? Już nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuń