Pojawiam się po dłuższej przerwie, ale tym razem wracam na dobre.
Jesień zmierza już ku końcowi i na zewnątrz kolory powoli gasną. A ja mam coraz większą ochotę na drewno i brązy.
Wybrałam się do Biedronki po chleb i mleko, a wróciłam z drewnianymi łamigłówkami. O mleku zapomniałam. No i wieczór miałam z głowy, łamiąc głowę. A potem dorobiłam parę zabawek z papieru i jesienna kompozycja gotowa.
Kolczatkę zrobiłam po raz pierwszy w życiu. Nieoczekiwanie spotkała w moim domu dalekiego kuzyna - jeżowca znalezionego kiedyś na norweskim wybrzeżu. I chyba już trochę przypomina o Świętach (tych przez duże Ś). No właśnie! To ostatni dzwonek, żeby zagnieść ciasto na piernik staropolski! Lecę!
Cieszy mnie Twój powrót i kuszą w Biedronce te same cacka. W drewnie i wiklinie kocham się odkąd sięgam pamięcią:)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że jeszcze tu zaglądasz :)
UsuńFajnie, że powróciłaś Tarninko :)
OdpowiedzUsuńi co? fajne te łamigłówki? też nad nimi się zastanawiałam ale w końcu nie kupiłam ;/ a miałby to być prezent dla taty pod choinkę :)
pozdrawiam!
Przyznam się, że kupiłam je głównie ze względów estetycznych.
UsuńPozdrowienia!