A tak prezentuje się w całości:
Długo go szukałam, bo miałam sprecyzowane oczekiwania:
1. Drewniany.
2. Biały/rozbielony.
3. Słusznych rozmiarów (bo na kanapach zmieści się sześć osób).
4. Koniecznie musiał się pod nim zmieścić duży wiklinowy kosz, w którym trzymam pledy i koce.
5. No i wreszcie - nie chciałam na niego przeznaczać zbyt wielkich funduszy.
W końcu wpadłam na pomysł genialny w swej prostocie: mój stolik to po prostu mały stół jadalniany, Ingo z Ikei, z litej surowej sosny - z przyciętymi nogami. To był strzał w dziesiątkę! Koszt to około połowa ceny za najtańszy stolik oryginalnie do kawy, spełniający moje oczekiwania. Wystarczyła mała piłka ręczna, trochę farby (rozwodniona farba do drewna) i trochę cierpliwości. Po rozbieleniu jest naprawdę piękny! Lubię takie proste meble, a drewno jest zawsze szlachetnym materiałem. Myślę, że będzie mi dobrze służył przez długie lata.
Jak widać zmienił się też wystrój salonu. Motywy przewodnie to "czarno na białym" (z akcentami czerwonymi) oraz "las". (Jak było przedtem można zobaczyć TU. Wystarczyło tylko zmienić tekstylia).
Jak zwykle byłam jednak niekonsekwentna i żeby ocieplić ten czarno-biało-czerwony schemat, dodałam zasłony w tonacji beżowo-brązowej.
Jeszcze rzut oka na część jadalnianą. Czerwone akcenty wprowadziłam do pokoju, żeby mieć pretekst do położenia obrusa w biało-czerwoną krateczkę. Ma na mnie bardzo kojący wpływ.
Jesień nie taka straszna, jak ją czasem malują.
Cudownie. Nie potrafię mieć takiej przestrzeni, to chociaż sobie popatrzę. Jak w żurnalu:)
OdpowiedzUsuńo Tarninko, bardzo stylowo :) i podoba mi się to zestawienie kolorystyczne :)
OdpowiedzUsuńSUPER!!!
:)
Dzięki dziewczyny za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńTak, już (prawie) się nie mogę doczekać tych wieczorów przy kominku w przytulnych dekoracjach ;)