A było tak...
W sumie sześć grządek: jedna z truskawkami, jedna ziołowa i cztery warzywne - były tam głównie pomidory i fasolka szparagowa (czyli coś, co mogę jeść na okrągło). Pomidory rosły pięknie. Niestety do czasu, potem chwyciła je zaraza i niewiele z nich zostało.
Fasolka szparagowa za to pięknie obrodziła, posiałam dwie odmiany karłowe i trzy tyczne. Według mnie zwłaszcza tyczne są warte polecenia - zajmują małą powierzchnię, dają duży plon i można z nich stworzyć tymczasową zieloną ścianę, całkiem dekoracyjną.
Na grządce ziołowej zmieściło się całkiem sporo ziół, m.in. mięta, melisa, szałwia, oregano, tymianek, cząber. Po prawej zebrane plony suszące się w kuchni.
Nie mogło zabraknąć też czarnuszki.
W moim warzywniku pojawiają się też inne kwiaty, niektóre jadalne, a niektóre nie, bo ten skrawek ogrodu moim zdaniem również może mieć wartość dekoracyjną.
Grządki wzniesione zbudowałam w najprostszy sposób. Do ich obramowania użyłam starych desek pozostałych z rozbiórki szopy, zamocowanych za pomocą kołków wbitych w ziemię. Takie prymitywne rozwiązanie bardzo tu pasuje.
A tak wyglądały prace nad budową warzywnika. Nieźle się namęczyłam przebijając przez kamienistą i zachwaszczoną glinę (Rudas, jak widać, bardzo mi pomagał), ale nie żałuję.
Oczywiście biorąc pod uwagę nakład pracy, który tu włożyłam, taka uprawa jest całkowicie nieopłacalna. Ale satysfakcja z własnych, nawet najskromniejszych plonów - cóż, bezcenna. Dlatego będę moją przygodę z warzywnikiem kontynuować, a nawet rozwijać. Zeszłoroczny warzywnik w tym roku będzie prawie w całości zajęty przez truskawki, mam zamiar stworzyć nowe grządki wzniesione w innym miejscu ogrodu, a fasolkę szparagową posadzę wokół altanki. Za to pomidory w tym roku będą tylko w donicach - to rozwiązanie się sprawdziło. A w warzywniku posadzę też cynie i mieczyki. I dużo nasturcji. Ech... rozmarzyłam się. Miło byłoby móc już wyjść do ogrodu. Ale póki co pracuję nad wnętrzem, żebym wiosną mogła się skoncentrować już tylko na ogrodzie. To takie z pozoru drobne prace, które jednak ciągną się już od roku (a w tzw. międzyczasie przychodzą mi do głowy nowe pomysły).
Warzywniak sama miałam i wiem ile w niego trzeba włożyć siły i serca, ale zebrane plony choć u mnie nie były duże sprawiły satysfakcje jak diabli :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam :)
Usuńw tym roku będę robić swój pierwszy własny warzywniak:) doczekałam się własnego kawałka ziemi więc muszę go jakoś smacznie wykorzystać:) planuje właśnie takie bardzo naturalne "deskowane" grządki:) bardzo mi się takie podobają:)
OdpowiedzUsuńGratuluję własnego kawałka ziemi i trzymam kciuki za powodzenie upraw :)
Usuńmarzenie
OdpowiedzUsuń