czwartek, 3 listopada 2011

Ostatnie grabienie liści


W takie dni jak dziś po prostu kocha się jesień. Słońce, ciepło i ten obłędny błękit nieba! Lasy wciąż są kolorowe, ale u mnie w ogrodzie drzewa  coraz bardziej ogołocone. Jesiony już całkiem straciły liście, podobnie lipa. Na jabłonce kilka ostatnich listków połyskuje złotawo, a na brzoskwini czerwono. I tylko modrzew strzela w niebo płomieniem żółtych szpilek.


Wprost idealny dzień na zgrabienie liści, chyba już po raz ostatni tej jesieni. Miałam zamiar je zebrać kosiarką, ale po namyśle wybrałam bardziej proekologiczny i prozdrowotny sposób. Po prostu szkoda mi było zakłócać piękno tego dnia hałasem silnika i spalinami.

































Moje poczucie estetyki jest chyba rzeczywiście nieco zwichrowane, bo kiedy pod warstwą liści odkryłam kępki małych grzybów (ciekawe, co to za jedne), zamiast załamać ręce nad stanem mojego trawnika, prawie się ucieszyłam i pobiegłam po aparat.

Jak to dobrze, że czasem nawet w listopadzie można naładować swoje wewnętrzne akumulatory słoneczne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoje słowo.
Komentarze są moderowane ze względu na spam. Nie cenzuruję opinii.