niedziela, 10 listopada 2013

Trzy razy dynia



Szkoda, że dynia (w każdym razie jako dekoracja) została zawłaszczona przez halloween, bo dynię popieram, a halloween stanowczo nie.* I trochę szkoda marnować dynie na lampiony. Lepiej je zjeść.

Na przykład w ten sposób:





1. Sernik dyniowy. Bardzo mnie to ciasto intrygowało i w końcu postanowiłam je wypróbować. Wrażenia - mieszane. Dobry, ale tych niesamowitych doznań smakowych, których się spodziewałam, nie było. Polecam, acz niezbyt nachalnie. Choć z drugiej strony - jako przemyt warzywa, jest godny polecenia. Na pewno czyni łasuchowanie nieco mniej niezdrowym. Przyznam się jednak, że w ostatnich dniach piekłam go dwa razy, bo z pierwszym moja rodzina uporała się dosyć szybko. Poza tym chciałam dopracować przepis. Za pierwszym razem korzystałam z przepisu ze strony mojewypieki.com i, szczerze mówiąc, najbardziej smakował mi śmietanowo-pomarańczowy wierzch, który zresztą sama dodałam. Zdjęcie powyżej.


    
Za drugim razem zmodyfikowałam nieco składniki (poniżej) i tę wersję polecam. Pięknie pachnie, już trochę bożonarodzeniowo. Dodatek kurkumy nie jest konieczny, ale wzmacnia kolor. Z samą dynią sernik wychodzi w kolorze brudnobiałym. Puree z dyni przygotowujemy piekąc dynię przez 1-1,5 godz. w 200 st. C. Po tym czasie praktycznie sama się rozpada.

Składniki na spód rozdrabniamy w blenderze i tą mieszaniną wylepiamy spód tortownicy. Składniki na masę serową krótko miksujemy i wylewamy na spód. Pieczemy w kąpieli wodnej przez 1,5 godz. w temperaturze 140 st. C. (Pieczenie w kąpieli wodnej jest bardzo łatwe, nie trzeba wcale wstawiać tortownicy do naczynia z wodą, wystarczy na dno piekarnika postawić blaszkę do pieczenia, np. keksówkę, z wrzącą wodą).

Wierzch przygotowujemy następująco:
200 g gęstej kwaśnej śmietany 18 % mieszamy z 3-4 łyżkami cukru i wylewamy na sernik 15 min. przed końcem pieczenia. Przygotowujemy polewę pomarańczową gotując sok wyciśnięty z 1-2 pomarańczy ze skórką z nich otartą i cukrem. Gdy syrop nieco zgęstnieje można dodać odrobinę mąki ziemniaczanej wymieszanej z 2 łyżkami wody. Polewę wykładamy na ostudzony sernik.

2. Tarta dyniowo-orzechowa.  

Cebule i marchew rozdrabniamy w blenderze, po czym miksujemy z resztą składników (orzechy muszą być wcześniej zmielone). Wykładamy na kruche ciasto i zapiekamy w temp. 180 st. C przez 40-50 min.


3. Najprostszy sposób - i mój ulubiony. Dynię ugotowałam na parze i zjadłam podaną a la polonaise (czyli... z bułką tartą zrumienioną na maśle ;).



*Ten zwyczaj rozprzestrzenia się w ostatnich latach w Polsce jak wirus i z jednej strony mnie to śmieszy, a z drugiej trochę... straszy (odpowiednie słowo na tę okazję). Nie mam wobec tego "święta" obiekcji natury religijno-moralnej. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jednego dnia się przebrać i powygłupiać, drugiego uczcić rzeszę Wszystkich Świętych, a trzeciego, w zaduszki, pomodlić się za tych, którzy odeszli. Oczywiście nie uważam też, żeby przebranie się za kościotrupa, ducha, a nawet wampira mogło wyrządzić jakąkolwiek szkodę na psychice dziecka. Jednak to, że jakiś zwyczaj istnieje w Stanach Zjednoczonych, nie oznacza, że musimy go skopiować na nasze podwórko. Już dawno (chyba) minęły czasy, gdy bezkrytycznie zachwycaliśmy się Ameryką. Odnoszę wrażenie, że obecnie w modzie jest raczej kontestowanie USA. Skąd więc ten "cukierek albo psikus" w polskich miastach? Nie zgadzam się z twierdzeniem, że w naszej tradycji jest za mało okazji do zabawy, i dlatego te okazje musimy importować zza oceanu. Mamy mnóstwo świetnych świąt, których nie mają Amerykanie. Dlatego jeśli uważacie, że wasze dziecko ma za mało zabaw, to może lepiej zorganizujcie mu imprezę andrzejkową, a jeśli chciałoby się przebrać i z grupą kolegów pochodzić od domu do domu, to już za nieco ponad miesiąc będzie ku temu okazja. Trzeba się tylko nauczyć kilku kolęd. Kto będzie miał szczęście, może się nawet przebrać za kościotrupa - wszak kostucha jest tradycyjnym członkiem grupy kolędniczej ;). Tak sądzę, choć juz dawno nie widziałam żadnej grupy kolędniczej. A obchody halloween niech się ograniczą do lekcji angielskiego i tylko w tym języku odbywają.

6 komentarzy:

  1. Ciekawe są Twoje przepisy. Może zdecyduję się na sernik. Co roku próbuje przekonać się do dyni i jest różnie. Zupa dyniowa w różnych wariantach - jakoś nie bardzo. Naleśniki z dynią - też nie. Ostatnio trafiłam na doskonałą lazanię z dynią, ale to był wyjątek. Pozostanę więc przy dyniach ozdobnych..
    Pierwsze zdjęcia sernika- te szaro-dyniowe są doskonałe!
    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sernik stanowczo polecam z pomarańczowym wierzchem - dodaje mu charakteru. Sama dynia, no cóż, jest raczej mdła, ale właśnie dlatego można ją dodać chyba do każdej potrawy :)

      Usuń
  2. Bardzo mi sie podoba przepis na tarte dyniowo-orzechowa, zrobie sobie, kopiuj -wklej, jesli pozwolisz;) U nas przebojem jest zupa dyniowa, rozgrzewjaca imbirem i kolorkiem:)
    A co do tego, "malym drukiem", to sie zgadzam, choc musze sie przyznac, ze w tym roku rozdalam malym przebierancom sporo cukierkow.
    Pozdrawiam cieplo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować :)

      Akurat w naszej okolicy tego typu "nowe tradycje" się raczej nie przyjmą, co mnie bardzo cieszy - oczywiście nie chodzi mi o to, że zaoszczędzę na cukierkach ;)

      Usuń
  3. Dynię w słodkich wypiekach próbowałam przemycić rok temu. W tym już wiedziałam, że przemyt to średni. Może dlatego, że nie wpadłam na śmietanowo - pomarańczowy wierzch?:) Dynie lubię smażoną - z cebulką, papryką, bakłażanem i pomidorami, do makaronu. A jako dekorację ją wprost uwielbiam. Jak widać, wcale nie musi być wyłącznie skojarzona z celtycką maskaradą. Pozdrawiam znad ozdobnego kalafiora!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej lubię kolor dyniowy - na surowo i po ugotowaniu ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za Twoje słowo.
Komentarze są moderowane ze względu na spam. Nie cenzuruję opinii.