poniedziałek, 31 października 2011

Coś z niczego czyli wiosna jesienią


Tak będzie w przyszłym roku wyglądał mój przenośny ziołowy ogródek. Zamiast małych chryzantem z supermarketu (użytych niezgodnie z przeznaczeniem ;)), które teraz cieszą mnie kolorem, w pojemnikach pojawi się bazylia, oregano, melisa, mięta, majeranek... już się nie mogę doczekać! A wczesną wiosną może kompozycje z pierwiosnków i roślin cebulowych? Zastosowań może być wiele, a te kolorowe wiaderka wzięły się po prostu z... rupieciarni. Niedawno zakończyłam akcję malowania płotu i przyszło mi do głowy, że 5 i 10L metalowe puszki po farbie można jeszcze wykorzystać. Trochę białej wodnorozcieńczalnej farby, odrobina kolorowych pigmentów, które akurat miałam w domu (uwielbiam sama mieszać kolory) i gotowe! Koszt znikomy a radość spora. No i z pożytkiem dla Planety - ograniczyłam przecież ilość śmieci.


1 komentarz:

  1. uwielbiam ten blog,sama studiuje ogrodnictwo,ale po obejrzeniu tego bloga,az docenilam swoj kierunek i to jak mozna sie spelnaic.extra dzieki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje słowo.
Komentarze są moderowane ze względu na spam. Nie cenzuruję opinii.