Śniadanie w ogrodzie, bujanie się w hamaku z książką, potem spacer. Całkiem nieźle jak na ostatnią niedzielę października.
* Te białe plamy pod żywopłotem to moje koty dochodzące. Po lewej w zbliżeniu. *
* Kwitną jeszcze michałki i lak jednoroczny - ostatnie kwiaty tego roku. Reszta uległa zmrożeniu na przełomie września i października *
Spacer tym razem był bez aparatu, a o książce napiszę następnym razem.
Mam nadzieję, że wszyscy zdołali dziś naładować swoje wewnętrzne akumulatory na nadchodzący tydzień!
świetny obrus :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Nadaje się na wpis z kategorii: jak urządzić dom za grosze ;)
UsuńGrosze są jak najbardziej w cenie, a kolory cudne, zwłaszcza dwa pierwsze zdjęcia. U mnie pies się tak tarzał, może my też powinniśmy?;)))
OdpowiedzUsuńDzięki temu ostatniemu tygodniowi czy dwóm czuję się usatysfakcjonowana jesienią. Ale nie aż tak, żeby się tarzać, zostawiam to zwierzakom ;)
UsuńPiękny październik, już trochę jak marzec...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
M.
Rzeczywiście :). Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tak będzie w przyszłorocznym marcu, bo tegoroczny był jednak zupełnie inny ;). Pozdrawiam!
UsuńPaździernik był cudowny.Nadrobił wrzesień.Zabarwił świat na wszystkie odcienie złota, czerwieni i brązu. Romantyczne śniadanie :) Pozdrawiam Monika
OdpowiedzUsuńO, tak, listopad tez jest nie najgorszy.
UsuńPozdrawiam!