niedziela, 25 maja 2014

Kolejny letni, jasny dzień







Dziś zakwitła pierwsza polna róża – a więc naprawdę zaczyna się lato! Dzień znowu jest piękny i jasny. Jedynie konieczność spełnienia obywatelskiego obowiązku trochę mi go psuje (znowu nie ma na kogo głosować).

Ostatnio zaniedbałam blog, owszem, robiłam trochę zdjęć, ale już do zamieszczenia wpisów nie udało mi się zmobilizować. Powodem jest głównie to, że o tej porze roku jest po prostu tyle innych zajęć i szkoda mi każdej minuty, której nie spędzam na polu (lub „na dworze” jeśli ktoś woli, choć akurat to wyrażenie jest dosyć bezsensowne ;)). Ekran mojego komputera niestety nie pozwala na pracę na zewnątrz, bardzo żałuję, bo oprócz tego czasu, który m u s z ę spędzać w ogrodzie (wiadomo – koszenie trawnika itp. „ulubionym hobby”), c h c ę w nim też spędzać trochę czasu tylko dla przyjemności. A ponieważ mój pies domaga się codziennie dwugodzinnego spaceru, z czegoś trzeba zrezygnować. Padło na blog. 

Na szczęście wczoraj odkryłam, że w mojej ogrodowej altance jest na tyle cieniście, że można korzystać z komputera, co prawda nie do końca komfortowo, ale znośnie. Jest więc szansa, że kolejne wpisy będą się pojawiać z większą częstotliwością. Jeszcze w tym miesiącu planuję majową porcję orgiami, bieżący i zaległy raport kwiatowy z mojego ogródka i wpis o kolejnej książce. Nie o tej, którą widać na dzisiejszych zdjęciach. O tej napiszę teraz.

Znalazłam ją we własnym domu, chociaż pojęcia nie mam, skąd się u mnie wzięła. Okładki brak. Książkę wydał „Czytelnik” w roku 1949. „Jasny dzień” autorstwa J.B. Priestleya (1894-1984). Postanowiłam przeczytać ją ze względu na rok wydania. Byłam ciekawa, jakie książki zagranicznych, zachodnich autorów można było publikować w Polsce w roku 1949. W dodatku chodzi o książkę (wtedy) nową, bo w Wielkiej Brytanii ukazała się zaledwie trzy lata wcześniej. A w Polsce „Jasny dzień” wydano przecież w bardzo mrocznych czasach. Być może zaważyło to, że Priestley miał lewicowe poglądy i uchodził za prokomunistycznego. 

Dopiero zaczęłam czytać i jeszcze nie wiem do końca o czym jest ta książka i czy mi się podoba. Akcja toczy się tuż po wojnie, bohaterem jest scenarzysta filmowy, który w sennym hotelu na wybrzeżu Kornwalii próbuje dokończyć scenariusz. Ta praca zostaje przerwana, gdy w starszej parze, zajmującej sąsiedni stolik w jadalni, dostrzega znajomych sprzed wielu lat. To spotkanie zmusza bohatera do sięgnięcia pamięcią 30 lat wstecz, do czasu, gdy się poznali; z jakiegoś powodu czuje, że przypomnienie sobie i poddanie analizie tamtych wydarzeń jest koniecznością. Fabuła cofa się do czasu tuż przed I wojną światową, kiedy młody bohater rozpoczyna swoją pierwszą w życiu pracę w firmie handlującej wełną i poznaje niezwykłą rodzinę dyrektora filii. A więc rzecz dzieje się w mojej ulubionej epoce (jednej z ulubionych), w Anglii na początku XX w. Czytam dalej (na razie ani słowa o Marksie i Leninie).

***
Być może po przeczytaniu całości pojawi się tutaj postscriptum. Wkrótce czekają mnie też krótkie wakacje w Warszawie, więc moje plany blogowe mogą legnąć w gruzach (tzn. być odłożone na czas późniejszy), mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.

Miłej niedzieli wyborczej ;)

8 komentarzy:

  1. Cudownie proste te Twoje zdjecia:) Piekne. Mialam taki wazonik kiedys..
    Nie znam ksiazki, ale pierwsze co pomysalalm, ze na pewno ma fajny zapach..ta ksiazka..
    Pisz, pisz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). A wiesz, właśnie wczoraj natknęłam się w Internecie na wzmiankę o badaniach, w których analizowano, na czym polega zapach starych książek. Odkryto m. in. nuty zapachowe wanilii... ;). A wazonik to też domowe znalezisko.

      Usuń
  2. Wpadaj chociaż na chwilkę :) Czekam zawsze na Twoje posty z utęsknieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Róża dzika, a wiesz jak ja lubię dzikie, książka zapomniana, o ślicznym tytule, no i kawa - dobrze widzę? - a może herbata...
    Sierpniowy maj.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niedzielę kawa :) A dzikie jest piękne. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Piękne, pogodne zdjęcia. Ja uwielbiam takie książki, choć często rozpadają się w rękach. Są dla mnie wspomnieniem z dzieciństwa i pochłanianiem kolejnych tomów z bogatej biblioteki dziadka. Niestety, część tych książek pochłonął czas...
    A w Warszawie będziesz mieć czas na miłe miejsca: ogrody, knajpki?
    Pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem jaki będzie mój cały program pobytu, przede wszystkim jadę na przedstawienie dyplomowe mojego brata na Akademii Teatralnej. W razie czego, szczegóły tutaj ;) http://at.edu.pl/events.php?id=278
      Ale na chodzenie po Warszawie też na pewno znajdzie się czas :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za Twoje słowo.
Komentarze są moderowane ze względu na spam. Nie cenzuruję opinii.